Standard

jest sobie taki dom w którym mieszkania są
nostalgią połączone
gdzie ją odwiedza on całując tak jej dłoń
jak mąż całuje żonę

mieszkańcy wzrokiem swym wlepieni jakby w dym
w ekran telewizora
nie wiedzą czy to dziś czy może jutro już
gdzie sto lat jakby wczoraj

znaczenia nie ma tam ile na koncie mam
kim byłem w życiu swym
choć szkół skończyłeś sto i tak dużo wiesz to
nie wpada tu twój syn

bo czas jedynie ma na teatr i na spa
nie starcza jego już
by starej matce swej wyszeptać ciche hej
gdy śmierć puka tuż tuż

a gdy przychodzę tam nieważne czy cię znam
poświęcam chwilę ci
‘czy możesz?’ pytasz mnie jakby przez duszy mgłę
‘nakręcić zegarek mi?’

ten co mnie tak wkurzał bo ciągle coś gadał
nie żyje dawno już
z kolei tamten co nie chodził lecz biegał
nie biega kuchni wzdłuż

czasami śmierci w twarz nie wiedząc jakie masz
imię na głos śmieją się
nie wiedząc kto to ty nie pamiętając nic
nieśmiało tulą się

ich pomarszczone dłonie i poranione skronie
życia ich mapą są
nie wiedzą czy jest środa i jaka jest pogoda
choć w kościach czują ją

nie potrzebują już jak młody kuracjusz
krawata czy koszuli
bo liczy tylko się czy przyjdzie dzisiaj ktoś
wysłucha i przytuli

a gdy nie przyjdzie to nie mają żalu bo
nie pora już na żal
choć bardzo mało jedzą to dobrze o tym wiedzą
że nie czas już na bal

nie potrzebują już do bankomatu kart
bo tylko coś jest wart
ten drogocenny czas który tak łączył nas
który rozdzielał nas

marzenia ich już śpią cichutko sobie drwią
te które niespełnione
ciekawość zżera ich czy pośród twarzy tych
tamten rozpozna żonę

ich buty pokrył kurz bo nie wychodzą już
a jeśli to na chwilę
do kapci uśmiechają się z trudem schylając się
jakby przebyli milę

opowiadając swe historie życia te
co pozmieniały los
już nie ruszają się i tylko ronią łzę
co kapie im na nos

ich świat maleńki tak skurczony w praniu jak
ich plany i pragnienia
poduszki mokre tak jak gdyby padał deszcz
nie z nieba lecz z wzruszenia

a idąc zasypiają ciągle zapominają
ile już mają lat
coś mówi im że sto choć nieistotne to
przebywszy życia szmat

a ciepło czyichś rąk jest niczym róży pąk
nawet gdy cudze są
i nieistotne też czy zieleń to czy beż
kolory w szafie śpią

i nieważne tak aż czy prawnik czy lekarz
taki sam serca ból
gdy zegar mówi ci że z czasu już nici
choć żyłeś tak jak król

jest sobie taki dom w którym mieszkania są
miłością połączone
gdzie ją odwiedza on całując tak jej dłoń
jak mąż całuje żonę

 

Komentarze