odgrzewana zupka chińska
jak najdroższe trufle smakuje
przeterminowana kapusta pekińska
grillowane bakłażany imituje
dżdżownica bezwstydnica
co bez odwłoka
wygląda jak wywłoka
jak spaghetti carbonara smakuje
gdy ją zezowata kelnerka
z gracją imitacją
w bluzce z dekoltem
na deser na ciepło
z bitą śmietaną serwuje
badziewiasta szkolna lektura
obowiązkowa chałtura
epickim dziełem się staje
a największa dziura
Las Vegas światłami
mruga wieczorami
i nawet do San Francisco
jak z Czarlina do Tczewa blisko
a płuc zapalenie
nie bardziej groźne
niż przeziębienie
w kościele najnudniejsze kazanie
przy którym nikomu nie stanie
zegarek ze zdumienia
brzmi jak miłości wyznanie
delikatne nieśmiałe
każdy wróbel kolibrem
każdy gołąb słowikiem
każda wierzba magnolią
a latryna nocnikiem
pozłacanym porcelanowym
z tyłu i z przodu
bursztynowym
Gangu Albanii subtelna muzyka
poezją słów wyszukanych
duszę przenika
a wody Bałtyku
ciepłe niczym Adriatyku
a te wredne meduzy
parzące morskie łobuzy
niczym jedwab w dotyku
mlecznego obsługa baru
wydaje się jak w Wersalu
a disco polo utwory
zyskują symfonii walory
sos zwykły czosnkowy
niczym beszamelowy
krzywe nogi dyrektorki
zabawne jak z Majorki orki
Kubota klapki cudne jak Najki
do bani story jak świetne bajki
i ta fizyczka ryj ciągle drąca
pod pachami się pocąca
jak rozwolnienie męcząca
aniołem z niebios się wydaje
a lekcja z nią po prostu rajem
papieru toaletowego
świeżo zużytego
już raczej nie biała rolka
jest dech w piersiach zapierającą
wcale nie śmierdzącą lecz
lawendą i miłością pachnącą
na zieloną choinkę
bożonarodzeniową ozdobą
wszystko jest
zupełnie inne
gdy z tobą
Standard