choć niewidoczni
i niesłyszalni
w byciu nieżywym
śmiesznie banalni
są
na widok kwiatów
na pomnikach stawianych
nierzadko brzydszych
niż ci z zaświatów
o twarzach powykrzywianych
gorączki dostają
choć już nie czują jej
niewiele mówią
nie piją kawy
nie jedzą pizzy
a dla zabawy
czasem do drzwi
zapukają uciekną i
schowają się
zapominając że
i tak
nie widzi ich nikt
dłoń swoją wtulą
do twojej dłoni
lub dotkną ustami
twej chłodnej skroni
bo może trochę
mimo świętości
bardziej niż wydaje się
tej fizyczności
stęsknieni
dotyku zwykłego
uśmiechu głupiego
spragnieni
są
cicho pod nosem
piosenki nucą
te co za życia
głośno śpiewali
o tej miłości
co życia sensem
była tym
których kochali
i którym swe
noce i dnie
i herbaty łyk
i niejedną łzę
oddali
bardziej metafizyczni
i transcendentni
że ich istnienie
poddają w zwątpienie
się wkurzają
i że nie śmierć to
lecz tej wiary brak
rozdziela ich
z tymi co są
wątpliwości
nie mają
Standard